Mario Vargas Llosa, Pantaleon i wizytantki

Autorzy-40

Jako redaktor bloga postawiłem przed sobą zadanie, aby poszerzyć grono przedstawianych tu autorów. Kandydatów do zrecenzowania było, jest i zawsze będzie wielu, ale postanowiłem iść za pierwszym odruchem i poświęcić kilka słów nobliście z Peru.

Czytanie Mario Vargasa Llosy w każdym przypadku jest doskonałą zabawą. Potrafi on zwrócić uwagę czytelnika na niuanse codzienności i sprawić, że wiele z nich zyskuje nowy, istotny wymiar. Lekturę dzieł pisarza zacząłem od słynnej „Pochwały macochy”, która ujęła mnie połączeniem narracji z obrazem, sugestywnymi opisami erotycznymi oraz iście humanistycznym podejściem do cielesności. Ablucje don Rigoberta z całą pewnością weszły już do kanonu osobliwości literackich – kto czytał, ten wie z jakiego powodu. Kolejną książką w moich rękach bez chwili zwłoki stały się „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”. Nie nudziłem się, ale czegoś zabrakło mi w tej południowoamerykańskiej telenoweli. Raz niegrzeczna dziewczynka jest z narratorem, raz się mu wymyka i tak, zdawać by się mogło bez końca, a raczej aż do śmierci. Całe życie ogarnięty obsesją na punkcie kobiety bohater czyni z niej sens swojego życia, czy słusznie? Warto przekonać się przez lekturę powieści.

„Pantaleon i wizytantki” to moje trzecie podejście do dorobku peruwiańskiego artysty pióra i polityka. Jest to jedna z moich ulubionych powieści nie tylko wśród książek Llosy, ale i w ogóle. Pierwsze, co wypada pochwalić przy okazji omawiania książki, to pomysł na narrację. Mamy do czynienia z powieścią epistolograficzną, wszystko opiera się tu o spisane dokumenty. Czytelnik poznaje kolejne wydarzenia zagłębiając się w prywatną korespondencję bohaterów, ale i w oparciu o oficjalne pisma z rozkazami i raporty. Dzięki tej specyficznej formie fabuła zyskuje na wartkości a czytelnik wielokrotnie pozostawiany jest z własnymi domysłami i fantazjami.

Dodatkowo tom bierze na warsztat trudny temat ludzkiego pożądania i zezwierzęcenia, które dotyka żołnierzy odbywających służbę w upalnych dżunglach Peru. Okazuje się, że bez wyraźnych działań ze strony dowództwa armii nie sposób zatrzymać lawiny gwałtów, których na miejscowych kobietach dopuszczają się sfrustrowani i zdesperowani mundurowi. Główny bohater powieści, kapitan Pantaleon Pantoja, staje przed zadaniem zorganizowania specjalnego oddziału prostytutek z głównym zadaniem ulżenia osamotnionym i ogarniętym seksualną gorączką poborowym. Książka pokazuje do jakich absurdów może posunąć się władza i jak nieposkromione mogą być ludzkie żądze, zarówno jeśli chodzi o ciało, jak i w wypadku duszy. W drugim casusie mamy do czynienia z osobnym wątkiem dotyczącym rozprzestrzeniania się w dzikim gąszczu dżungli nowego tajemniczego kultu. Można zatem z całą stanowczością stwierdzić, że człowiek w warunkach upału zatraca się w szybkim tempie i nawet wojskowa interwencja i żołnierska dyscyplina nie są w stanie przezwyciężyć głosu tropików, tego samego, który pozwala na upadek moralności, przemoc seksualną i herezje.

Przy całym swoim ukrytym ładunku filozoficznym „Pantaleon…” nie jest jednak dziełem ciężkim, wręcz przeciwnie: lektura wciąga jak najlepszy kryminał i utrzymuje atmosferę niczym dobry romans. Można ją z całą pewnością polecić czytelnikom obu płci i wszyscy będą zadowoleni ze spotkania z gorącym i targanym namiętnościami klimatem Ameryki Łacińskiej. Jeśli więc chcecie zacząć swoją przygodę z prozą Peruwiańczyka, zdecydujcie się właśnie na tę pozycję, pomoże wam ona gładko wejść w świat wyobraźni pisarza i sprawi, że docenicie jego literacki kunszt i rozmach.

Dodaj komentarz